Pewnego dnia, na mieście kątem oka, zauważyłem Jeep-a Renegada w nietypowym kolorze. Zainteresowało mnie to, ponieważ większość egzemplarzy, które widywałem była albo pomarańczowa albo biała. I o ile do Wranglera, którym jeździliśmy jakiś czas temu, pomarańcz pasowała rewelacyjnie, o tyle na Renegade nie przemawia do mnie. Ten był jednak bardziej mroczny, matowy i przez to w odbiorze poważny i tajemniczy. Od razu do głowy przyszły mi kadry. Martyna świadkiem, że gadałem o tej sesji długo. Skontaktowałem się z Jeep Polska z prośbą o udostępnienie takiego modelu do sesji. I oto i on Jeep Renegade Night Eagle w kolorze Volcano Sand Matt.
Czy nie wygląda nieziemsko? Moim zdaniem matowy, zamiast chromowanego grill, pasuje do niego idealnie i z chęcią widywał bym takie częściej. Na zaznajomienie się z Renegadem miałem cały weekend. Dużo i mało. Myślę, że wystarczająco aby poznać i wyrobić sobie opinię. Ale mało, aby w spokoju zrealizować wszystkie fotograficzne plany. Od razu dodam, że jest bardzo fotogeniczny. Może się podobać albo i nie, ale wie jak pozować do zdjęć. Dlatego też całe dnie, od rana do późnego wieczora, spędziliśmy razem na sesjach.
Zanim przejdziemy do zdjęć, kilka słów wprowadzenia o sprzęcie. Dla stałych czytelników nie będzie to zaskoczeniem, ale dla nowych może być ciekawą informacją. Obiektyw. Całość zrobiona na ogniskowych 24-70. Oczywiście stabilny statyw i filtr polaryzacyjny, bez niego do samochodów nie startuje. Oświetlenie stanowiła lampa Quadralite Atlas 600 wyzwalana Navigator X. Do detali i wnętrza zamontowany był softbox 80/120, ale spokojnie mógłby być mniejszy,. Myślę, że byłoby nawet poręczniej, bo z tym sporym miałem czasami problem z dogodnym zmieszczeniem się między aparatem a autem. Do pozostałych zdjęć - standardowa czasza 16.5 cm. Lampa przez 3 dni wykonała około 500 błysków z różnymi mocami, ale nie przekraczałem ⅛ . Bateria po pierwszym dniu była praktycznie nietknięta, ale na zapas podładowałem i na pozostałe dwa dni wystarczyła. Także jest to jej ogromna zaleta. Druga sprawa uchwyt, tym razem lampy nie montowałem do statywu, a nosiłem ze sobą. Na statyw odkładałem ją tylko w przerwach. Muszę przyznać, że uchwyt jest wygodnie wyprofilowany i w porównaniu do poprzedniej mojej lampy dp-600 po prostu komfortowo można z niej korzystać. Niewielka waga również jest plusem, zwłaszcza gdy w jednym ręku trzymamy tablet i wyzwalacz, a w drugiej lampę z przypiętym softbox-em. Są też niestety drobne minusy. Pierwszy z nich pojawił się na parkingu w centrum Warszawy, gdzie lampa błyskała co 3-4 wyzwolenie, niezależnie od dystansu do wyzwalacza. Zmiany kanałów nic nie dały. Podejrzewam, że ponieważ był to garaż na wysokości dachów budynków, wyzwalacze były po prostu zakłócane przez nadajniki. Niemniej było to niewygodne. Drugiego dnia w żwirowni wyzwalały każdy błysk niezależnie od dystansu (nawet kilkanaście metrów) także coś tam musiało być. Druga sprawa wynika z mojej metody fotografowania. Aparat z wyzwalaczem stoi nieruchomo na statywie, a ja chodzę z lampą w ręku. Czasami nawet kilka, kilkanaście metrów od aparatu. I teraz problem pojawia się kiedy chcę zmienić moc lampy. Zmiany wprowadzane na lampie nie mają wpływu na siłę błysku. Po naciśnięciu spustu na wyzwalaczu aparatu i tak wartość powraca do tej ustawionej na nadajniku Navigator X zamontowanym na aparacie. Czyli aby zmienić wartość muszę podejść do aparatu i następnie wracać do samochodu. Niby nic, ale czasem do auta jest daleko, a czasem i daleko i wysoko także szkoda, że nie można z lampy. Nadajnik zawsze jest nadrzędny, ale w większości sytuacji tak jest wygodniej bo fotograf ma przy sobie aparat, a nie lampę. Ja akurat zauważyłem to przypadkiem fotografując samochód pozostawiony z aparatem piętro niżej, a sam potrzebowałem oświetlić je z góry, niestety byłem sam i odpuściłem. Żeby nie było tak negatywnie to są to drobnostki, które w codziennych sytuacjach nie mają znaczenia, ale dobrze o nich wiedzieć wcześniej planując kadry. Metoda do wszystkich zdjęć była ta sama, czyli osobne zdjęcia na osobne fragmenty auta. Pod różnymi kątami i w różnej odległości. Między 3-9 błysków na każde z tych zdjęć, z wyjątkiem kilku kadrów z wnętrza, gdzie błyski były pojedyncze. Lakier wulkaniczny, matowy, rewelacja. Przyjmował każdą dawkę światła i sporo wybaczał. Nie przepalał się tak łatwo jak czerwony w Mx-5 i bardzo ładnie tworzyły się na nim równe gradienty. Jego barwa jednak jest o tyle problematyczna, że nie do końca jest mam wrażenie stała. Na zdjęciach w garażu bardziej stalowy, grafitowy odcień, a na dworze bardziej brązowy. To było chyba największe utrudnienie wynikające z tego konkretnego lakieru. Przetłoczenia i ostre linie na aucie, to to co lubię podczas sesji. Delikatnymi ruchami filtra polaryzacyjnego jesteśmy w stanie uwypuklić je w bryle auta. O wiele gorzej jest z autami obłymi, ale o tym więcej przy okazji sesji takiego auta.
Powyższe zdjęcia oświetlane były na kilka razy zestawem jak poniżej. To cały mój setup na te kadry. Pozwoliło mi to być mobilnym i swobodnie pracować w pojedynkę.
Zdjęcia detali wykonałem pod wiaduktem. Dało mi to sporo przestrzeni, równe światło i spokój od ludzi. Do oświetlenie ponownie posłużyła mi lampa Atlas 600 i softbox 80/120. Każdy z poniższych kadrów to kilka osobnych zdjęć poskładanych. Jedną lampą na jedno zdjęcie nie dało by się oświetlić różnych stron auta.
Wnętrze to już połączenie światła miękkiego z softbox-a i ostrego z czaszy.
Ogromna ilość ciekawych detali i faktur dodatkowo nakręcała mnie na kolejne kadry. Ale jak odpuścić sobie takie smaczki jak ubłocony obrotomierz albo mapę, którą wyłożona jest półka na telefon? Nie da się :)
Dobrze, ale jaki jest jako towarzysz codziennych tras? Czy pozwoli nam spokojnie dotrzeć do celu w miejskim ścisku, a następnie zabierze nas jak najdalej, gdy postanowimy zaszyć się w miejscu cichym i spokojnym?
Renegade był ze mną przez cały weekend, który zaczęliśmy piątkowymi korkami i zakończyliśmy poniedziałkowymi. Łącznie ponad 400 km, tras mieszanych. Było miasto w korku, było miasto luźne. Był teren, średniej trudności, ale jednak. Była trasa poza miastem.Wszędzie spisywał się idealnie jak na moje potrzeby. Także jakbym go podsumował?
Przede wszystkim wygląd...wygląda bardzo dobrze. Masywnie, ale nie ociężale. Ostre przetłoczenia i krawędzie łączą się z zaokrągleniami, popatrzcie na zdjęcia czy czegoś mu brakuje?Wersja, którą miałem to Night Eagle. Podobno ma być jej tylko 2000 szt. na Europę i tylko 35 w Polsce. Kolor, który widzieliście już na zdjęciach to Volcano Sand Matt. To on sprawia, że całość wygląda jeszcze lepiej. Widoczne są w nim drobinki piasku, a brud błota, który niewątpliwie będziemy kolekcjonować razem na wspólnych trasach tylko dodaje mu uroku. Dodatkowo ta wersja wyposażona jest w czarne 17 calowe obręcze i brązową tapicerkę. Masywny matowy grill i matowe znaczki. Detale. W całym aucie możemy odszukać ciekawe designerskie szczegóły, które dodają smaczku. Trafianie na nie sprawiało mi frajdę. Nawiązania do klasycznej atrapy Jeepa odszukamy np. w lampach tylnych, na obudowie lusterka wstecznego na fotelach i klapie bagażnika.
Co we wnętrzu? Fotele i pozycja za kierownicą idealne. Z reguły mam albo problemy z dopasowaniem się w fotel, albo jest mi niewygodnie po chwili jazdy. Tutaj od razu dopasowałem się, a nawet cały dzień spędzony w fotelu nie sprawił, żebym poczuł się niekomfortowo i zrezygnował z dodatkowej wieczornej przejażdżki. Materiały. Te, z którymi stykamy się bezpośrednio są przyjemne i solidne. Kierownica mięsista. Półka przy USB wyłożona miękką gumą. Plastiki, które również odnajdziemy we wnętrzu, robią solidne, drogie wrażenie, nie są cienkie i skrzypiące. We wnętrzu cisza i spokój, pomimo 19000 km prasowego, testowego przebiegu. Jak od niemca nic nie skrzypi i nie puka. Wyposażenie nawigacja TomTom, USB, BT, tylne czujniki parkowania. Elektrycznie sterowana regulacja odcinka lędźwiowego zamontowana w podgrzewanych fotelach. Podgrzewana kierownica. Tempomat i dwustrefowa klimatyzacja. Szczerze zabrakło mi tylko przednich czujników parkowania, ale to tylko dlatego, że przyzwyczaiłem się, że je mam.
Co pod maską? 2.0 Diesel o mocy 120KM i 6 biegowa skrzynia manualna. Pozwala to na podróżowanie i nawet przez chwilę nie pomyślałem, że powinien mieć więcej mocy. Jedynie chętnie zamieniłbym manualną skrzynię na automat. Myślę, że lepiej pasowałaby do całości. To mówię ja, fan skrzyń manualnych.
A jak się mi nim jeździło? W mieście, nawet w korkach nie czułem się w nim niezdarnie, ociężale czy nie na miejscu. Bez problemu manewruje i zawraca nawet w ciasnych zatłoczonych ulicach. Widoczność na boki i do przodu bardzo dobra. Boczne lusterka ogromne, zapewniają dużo informacji o otoczeniu. Najgorzej wypada widoczność do tyłu. Tylna, niezbyt duża szyba i niewielkie wsteczne lusterko, nie pomagają. Trzeba się przyzwyczaić. W trasie do prędkości przelotowych 110-120km/h wnętrze ciche a sama jazda relaksująca. Spokojnie można słuchać muzyki, rozmawiać przez telefon(łączy się po BT) czy rozmawiać z pasażerami. Trzeba przyznać, że delikatnie buja się na boki przy skręcaniu, ale jednocześnie daje pewność, że mimo wszystko nic się złego nie stanie. W terenie, w takim jak większość z nas by z niego korzystała, czyli dojazdy nad jezioro, do lasu czy działkę. Radzi sobie bez najmniejszego problemu. Selektor pozwala na wybranie kilku trybów jazdy lub pozostawienie w pozycji Auto. Ja zabrałem go do zalanej wodą żwirowni, wypełnionej błotem i miejscami grząskim gruntem i nie sprawiał najmniejszych problemów. Myślę, że jeszcze wiele więcej by zniósł bez marudzenia. A następnie należałoby zmienić wersję na Trail Hawk, która dodatkowo posiada reduktor i pojechać dalej.
Podsumowując. O ile po teście Jeep Wranglera, czułem, że nie do końca było to auto dla mnie. Oczywiście byłem zachwycony właściwościami terenowymi, które oferowała nawet wersja Sport. Mało tego byłem zauroczony. W trasie radził sobie dobrze, niestety cały czas w czułem, że w mieście męczyłbym się z nim w codziennym użytkowaniu, to nie mogłoby być jedno auto na codzień i na weekend. O tyle, Jeep Renegade spełnia myślę moje potrzeby w 100%. Pozwala w mieście przemieszczać się jak osobówka, a w weekend wyskoczyć za miasto i utopić go w błocie. Czasami Poleca!
Oj długi wpis wyszedł...przetrwaliście? To jeszcze mały smaczek na koniec. Pokażcie mi inne auto, które oferuje takie niespodzianki jak wielka stopa :)
Podziękowania dla JEEP Polska za udostępnienie auta do testu.
Tomek.