Tak być nie może. Nie wiem jak to się stało, że na blogu nadal nie znalazł się ani jeden, nawet malutki wpis o Norwegii. Szybko trzeba to naprawić jeszcze w 2016 roku. Nie można zostawiać niedokończonych spraw na przyszły rok.
Krótko i treściwie, zanim przejdziemy do zdjęć. W Norwegii byliśmy 3 razy, także niewiele żeby być ekspertami i zdecydowanie zbyt mało aby poznać wszystko, ale wystarczająco aby poczuć klimat. Wystarczył jeden wyjazd, podczas którego padało i wiało, wszędzie i wszystko było drogie, aby pokochać ten kraj. Pierwszym norweskim celem było miasto Bergen. Obecnie można już latać tanio z Warszawy, my lecieliśmy z Gdańska. Niewielka miejscowość z piękną zabytkową, w pełni drewnianą dzielnicą Bryggen. Spaliśmy w pokoju znalezionym przez AirBNB, niedaleko od centrum. Całe dnie spędziliśmy jeżdżąc po okolicy bliskiej, ale głównie tej dalekiej. Z tego co pamiętam, w najdłuższy dzień zrobiliśmy ponad 700km. Bardzo fajne miejsce na początek znajomości z Norwegią, sporo do zobaczenia w okolicy. Niestety drogi w przeważającej większości są tutaj płatne. Płatne są również wjazdy i przejazdy przez miasta, tunele, mosty i miejsca parkingowe. Dlatego taka dobra rada, jeśli nie musicie przejeżdżać przez jakiś most, bo nie prowadzi tamtędy Wasza trasa, zastanówcie się czy warto nim jechać. Może się okazać, że przejazd w dwie strony będzie was kosztował 50zł. Ciekawość kosztuje:)
Bergen było wspaniałe, wydawało mi się najlepszym miejscem na ziemi dopóki nie polecieliśmy do Alesund. Ponownie, lecieliśmy z Gdańska. Ponownie, mieszkaliśmy w pokoju znalezionym przez AirBNB. Pokój okazał się być całym mieszkaniem z osobnym wejściem i kuchnią. I to jest idealne rozwiązanie na Norwegię, gotować samemu. Nagle okazuje się, że w sklepach ceny są strawne. Ludzie, koniecznie trzeba o nich wspomnieć. Będę bazował na własnych doświadczeniach, ale Wszyscy, których mieliśmy okazję spotkać, obie pary goszczące nas w swoich mieszkaniach i każdy spotkany na szlaku czy w sklepie czy gdziekolwiek był uprzejmy, uśmiechnięty, pomocny i radosny. Zdecydowana większość nawet poza miastami rozmawiała po angielsku. Nie mieliśmy ani jednej nieprzyjemnej sytuacji z nikim. Czytałem, że podobno norwedzy bywają chłodni w relacjach z przyjezdnymi, dementuje nic takiego nie zauważyłem. Drogi często wąskie i kręte, ale w dobrym stanie. W okolicy Alesund nie spotkaliśmy ani jednej płatnej drogi. Za to było sporo przepraw promowych. Jak było? Wspaniale! Byliśmy w Alesund dwukrotnie w czerwcu i we wrześniu. Czerwiec oczywiście był cieplejszy, a noce były jasne i krótkie. Ale następnym razem będziemy się wybierać we wrześniu lub po prostu po sezonie. Wtedy pada i wieje, ale jest cudownie. Bergen jest fajne i daje ciekawe możliwości zwiedzania ale... ale Alesund i okolice, które są w zasięgu jednodniowych wypadów autem są niesamowite. Dlatego zdjęcia, które znajdują się w tym wpisie zostały wykonane właśnie podczas obu pobytów w Alesund.
Tego dnia najadłem się strachu. Wiatr był tak silny, że gdy na chwilę zatrzymaliśmy się na parkingu na końcu drogi aby pomyśleć czy idziemy na górę i być może przeczekać deszcz, auto przesuwało się na boki. Wysiedliśmy, tylko na innym parkingu :)
Poniżej nasze drugie podejście do wyspy Runde, tym razem w czerwcu. Bez porównania łatwiejsze warunki do turystyki.
Miałem ze sobą też podczas jednego wyjazdu Hasselblada 500C. poniżej 3 zdjęcia z Velvi.
Tomek