Tym wpisem zaczynamy nowa serię. Będą to wpisy trochę o podróżach i co za tym idzie o fotografii podróżniczej. Trochę o poszukiwaniu dróg marzeń, tras idealnych, którymi można by jeździć bez końca, więc siłą rzeczy będzie też o motoryzacji.
Duży wpływ na zmianę przez nas postrzegania tego jak można podróżować, jak organizować sobie wyjazdy, a w moim przypadku także na otwartość na latanie, mieli przyjaciele z MAMA SAID BE COOL. Zarazili nas chęcią do dalszych odkryć i spontanicznością przy kupowaniu biletów lotniczych. Oczywiście kierunki zmodyfikowaliśmy pod swoje upodobania.
Chciałbym zacząć od podróży, która zrobiła na mnie chyba największe wrażenie w 2015 r. , nawet nie samymi widokami, które były wspaniałe, ale także otoczką, atmosferą miejsc i tym jak wiele różnych zupełnie grup ludzi uważa te miejsca za idealne. Kolarze, motocykliści i pasjonaci motoryzacji wszelkiej. Ja sam byłem do tego stopnia podekscytowany, że Martyna stwierdziła, że latam jak w amoku. Co swoją drogą mogło skończyć się dla mnie słabo, ale o tym później.
Póki co witają nas ciepłe słoneczne i niezmiernie leniwe Włochy. Lotnisko Bergamo pod Mediolanem. To tutaj przylatujemy z Warszawy Wizzairem z bagażami podręcznymi, czyli tak jak jest najwygodniej i najtaniej .Wyjazd ma być krótki, ale treściwy, także zbędna ilość ubrań jest niepotrzebna, ważniejszy jest sprzęt foto. Przy pakowaniu się do podręcznego bagażu, ogranicza nas mocno miejsce, dlatego trzeba zdecydować się na jedno ew. dwa małe szkła i tylko najpotrzebniejszy zestaw filtrów. U mnie wylądowało 24-70 i polaryzator i to wszystko. Na lotnisku mieliśmy zarezerwowane i opłacone auto. Niestety firma Budget nie chciała Nam go wydać z powodu wklęsłych literek na mojej karcie, karty Martyny nawet nie chcieli oglądać. W tym miejscy zakończylibyśmy naszą podróż. Do zarezerwowanego noclegu mieliśmy prawie 200 km. Sam nocleg był w strefie przemysłowej pod miastem, w związku z czym dojazd tam pociągami byłby stratą czasu, bez auta i tak nic byśmy nie zobaczyli. A plan był bogaty w kilometry. Na szczęście uratowała nas firma Noleggiare i już po chwili pomykaliśmy fiatem 500C z opuszczonym dachem, opalani przez słoneczko…raj na ziemi.
Skierowaliśmy się nad jezioro Como.
Plan na pierwszy dzień obejmował objazd jeziora, następnie Passo Dello Stelvio i zjazd na nocleg w Trento.Wszystko po to aby następne dni spożytkować na zjeżdżenie Dolomitów. Niestety na drodze do Bellagio napotkaliśmy blokadę drogi. Korek był potężny i nie miał zamiaru ruszać się ani trochę, w związku z czym zawróciliśmy na obiad. Nasze humory nadal były bardzo dobre, w końcu widoki i tak były wspaniałe, słoneczko grzało, Fiacik 500c spisywał się doskonale na wąskich drogach, a my kierowaliśmy się na pizze. Czego chcieć więcej. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Varenna i mimo, że pierwszy raz we Włoszech pizza rozczarowała mnie mocno, humor nadal dopisywał. Najedzeni, udaliśmy się na spacer po mieście.
Następnie, ruszyliśmy drogą prosto na Bormio, gdzie miała rozpocząć się wspinaczka na Stelvio. Po raz trzeci w tym dniu nasze plany uległy zmianie. Praktycznie przed wjazdem na przełęcz Stelvio ujrzeliśmy blokadę drogi. Lawina kamieni i błota zniszczyła drogę. Zamkniętą do odwołania, uprzątał ciężki sprzęt budowlany. Nie ma tego złego! Skoro nie Stelvio to będzie Gavia.
Passo di Gavia, która miała być skrótem do hotelu, która wpadła w naszą trasę zwiedzania trochę przez przypadek, trochę z konieczności. Okazała się być rewelacyjna i nawet ucieszyłem się na taką zmianę planów.
Krótki przystanek na widoki, byliśmy tam zupełnie sami, temperatura znacznie spadła. Bardzo dobre miejsce aby na chwilę zwolnić.
Dopiero, gdy zaczęliśmy się zbierać do dalszej drogi, na horyzoncie pojawił się uśmiechnięty kolarz.
Pomachał, pozdrowił, pojechał dalej cieszyć się drogą. My również ruszyliśmy, bo do hotelu jeszcze długa droga, a kolejny dzień miał być jeszcze dłuższy kilometrowo.
Mimo kilku zmian planów, udało nam się spędzić rewelacyjny dzień, finalnie tak przedstawiała się nasza trasa.
To koniec pierwszego dnia, w następnym wpisie odwiedzimy jezioro Garda i pokrążymy po górach.