Szwajcaria chodziła nam po głowie od bardzo dawna. Piękne przełęcze, kręte drogi, góry na wyciągnięcie ręki. Tyle miejsc, które widzieliśmy na zdjęciach innych ludzi, kusiły nas niezmiernie. W końcu się doczekaliśmy naszej szansy. Kupiliśmy bilety do Bergamo, tam czekał już na nas VW Polo. Hotele mieliśmy zaplanowane nad jeziorem Maggiore. Dlaczego we Włoszech, a nie w Szwajcarii? To proste do Szwajcarii mieliśmy już bardzo blisko, a ceny były jeszcze włoskie. A uwierzcie mi, w cenie hoteli i jedzenia to robi różnice. Po raz pierwszy zabrałem na pokład w bagażu podręcznym statyw. Był to Manfrotto BeFree, niewielki statyw, spokojnie mieszczący się do małego darmowego bagażu podręcznego WizzAir. Naczytałem się wcześniej, że w zależności od kontrolera mogą, ale nie muszą być problemy na odprawie. W Warszawie nie było, w Bergamo celniczka zwróciła jedynie uwagę, że koniecznie musi być schowany. Także na spokojnie będę go zabierał na kolejne już zaplanowane wojaże. Jego przydatność jest niesamowita, po raz pierwszy od bardzo dawna mamy wspólne wyjazdowe zdjęcia z Martyną. Dzisiejszy wpis będzie miał inną formę niż poprzednie wyjazdowe. Jest w nim o czym się zaraz przekonacie sporo zdjęć, a niewiele opisów. Niech obraz opowie Wam wszystko. Miłego oglądania:)
W tym miejscu muszę się trochę rozpisać. Matterhorn znacie? Na pewno kojarzycie go chociażby z opakowań czekoladek Toblerone. Tak jest, to dokładnie ta góra. Koniecznie musieliśmy się dostać jak najbliżej i ją zobaczyć. Jedną z możliwości jest dojechanie do miejscowości Zermatt. Jedyny problem polega na tym, że tam nie można dojechać autem. Do całej miejscowości nie ma wjazdu pojazdami spalinowymi. Także auto zostawiamy w miejscowości Tasch na jednym z parkingów płatnych, kupujemy bilet na pociąg i ostatnie kilometry do Zermattu dojeżdżamy nim lub tez idziemy na piechotę. My wybraliśmy pociąg. Na miejscu faktycznie nie ma ani jednego tradycyjnego pojazdu. Gości hotelowych rozwożą elektryczne wózki lub dorożki. Tak samo pojazdy komunalne takie jak śmieciarki są małe i elektryczne. Poza tym miasto opanowane jest przez rowerzystów.
Następnym etapem w podróży do Matterhorn jest zdecydowanie, z której strony chcemy go oglądać. Myśmy zdecydowali się na dostanie się do jeziora Riffelsee. W tym celu można iść pod górę szlakami, lub też wjechać pociągiem co też uczyniliśmy. Jako stacje końcową wybraliśmy Rotenboden i to było ostatnie ułatwienie jakie wybraliśmy tego dnia. Resztę drogi do auta pokonaliśmy już na piechotę. Około 10km.
Szlaki w okolicy są miejscami dosyć strome, ale spokojnie daliśmy radę w normalnym obuwiu sportowym. Wszystko dlatego, że szlaki, a raczej ścieżki przygotowane są również pod rowerzystów, których było całkiem sporo. W większości nasze zejście było piaszczystą dróżką, miejscami jedynie zamieniała się w kamienistą.
VERZASCA
Verzasca jest to usłana kamieniami rzeka spływająca do Lago Maggiore. Myślę, że będąc w okolicy powinniście się zainteresować miejscowością Lavertezzo w , której znajduje się ładny kamienny mostek, z którego można poskakać do lodowatej wody. Co kto lubi:p My udaliśmy się kawałek dalej, gdzie ludzi było mniej i można było w spokoju pomoczyć nogi. Przy okazji przetestowaliśmy statyw Manfrotto BeFree. Wyglądem mały, ale umiejętnościami spory. Spokojnie utrzymał stabilnie niezbyt lekkie 5dmkIII z klockowatym 24-70 przy nawet kilkunastu sekundach naświetlania.
LOCARNO
FURKAPASS, GRIMSELPASS, SAN GOTTHARD PASS-TREMOLA, SUSTENPASS
W tym miejscu poruszę temat podróżowania samochodem po Szwajcarii. Kilometrów nie zrobiliśmy bardzo dużo jak na nasze standardy wyjazdowe. Około 1500 w 4 dni. Natomiast czas potrzebny na dojazdy nie zależy w tej okolicy od dystansu, a od terenu. W wielu miejscach ograniczenie jest ustawione na 30km/h i ludzie tak jadą. Nie próbujcie też przekraczać prędkości, mandaty z opowieści są bolesne, a fotoradary nie są tak pobłażliwe jak u nas i strzelają zdjęcia od 1km/h więcej. To akurat sprawdziłem osobiście na autostradzie z ograniczeniem do 100km/h jadąc na tempomacie około 105 km/h strzeliło nam zdjęcie. Chociaż póki co, a już trochę czasu minęło nic do nas nie dotarło. Drogi miejscami są wąskie i bardzo wąskie, na ciasnych zawrotach, ślepych zakrętach i w tunelach kierowcy trąbią aby dać znać, że jadą.
Winieta roczna kosztuje 40 franków i nie ma możliwości wykupienia krótszej. 30 km/h ma swoje plusy, widoki są śliczne, a ilość super aut przemierzająca je ogromna. Niska prędkość pozwala więc dłużej cieszyć się taką sytuacją, a to zawsze jest plus.
Winieta roczna kosztuje 40 franków i nie ma możliwości wykupienia krótszej. 30 km/h ma swoje plusy, widoki są śliczne, a ilość super aut przemierzająca je ogromna. Niska prędkość pozwala więc dłużej cieszyć się taką sytuacją, a to zawsze jest plus.
Oczywiście nie obyło się bez mgły i deszczu.
Podsumowując, polecam wszystkim odwiedzenie Szwajcarii. My na pewno tam wrócimy bo zostało nam sporo nieprzejechanych dróg.
Tomek